Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/198

Ta strona została przepisana.

Miał na sobie ubranie z cienkiego czarnego sukna, lecz wisiało ono niedbale i fałdzisto na jego ciele. Ręce wystające z pomiętych manszet były kościste i pod skórą przerżnięte nabrzmiałem! żyłami. Twarz miał dużą, piegowatą, brwi zupełnie białe, grubą wargę dolną i ostry rys dokoła ust.
W chwili gdy przybysz stanął w drzwiach, Ljung Björn wstał z miejsca swego i śpiewał stojąc dalej. Natychmiast i inni Dalarczycy, starzy i młodzi powstali również i śpiewali stojąc, podobnie jak Ljung Björn. Oczy ich skierowane były wciąż na śpiewniki i żaden uśmiech nie rozjaśnił ich twarzy; tylko tu i ówdzie ukradkiem spoczął wzrok na człowieku stojącym w drzwiach.
Ale śpiew zabrzmiał nagle głośniej, jak ogień, który pod nagłym podmuchem zapłonie wysoko. Cztery córki Ingmarów, które miały piękne głosy, objęły kierownictwo a dźwięki wznosiły się pełne siły i radości, jak nigdy przedtem.
Amerykanie zaś patrzyli zdziwieni na Dalarczyków, którzy może zupełnie bezwiednie śpiewali wszyscy po szwedzku.