już o dorosłych, ale zdaje mi się, że najmniejsze dziecko tu, umie więcej odemnie“.
Kilku chłopów zbliżyło się do Ingmara i zapytało go, czy nie zdaje mu się, że jest im tu dobrze. „Tak“, rzekł Ingmar, „nie mogę temu zaprzeczyć“.
„Mysiałeś może, że my tu w jaskiniach mieszkamy?“ zapytał Ljung Björn.
„O nie, wiedziałem, że tak źle nie jest“, odrzekł Ingmar.
„Ale, o ile nam wiadomo, rozszerzono tam w domu podobne pogłoski“.
Tego wieczora wypytywano Ingmara bardzo o wieś rodzinną. Jeden po drugim zbliżał się, siadał przy nim i dowiadywał się o swych najbliższych i prawie wszyscy pytali się o Ewę córkę Gunara.
„Jest zdrowa i wesoła“, rzekł Ingmar i skoro tylko spotka się z kimkolwiek, wygaduje na Helgumczyków“.
Między obecnymi zwrócił uwagę Ingmara na siebie młody człowiek, który przez cały wieczór trzymał się w jego blizkości, lecz nie przemówił do niego. „Ciekaw jestem kto to być może, jest nadzwyczajnie do mnie podobny, a patrzy na mnie z taką złością, jak gdyby miał wielką ochotę wyrzucić mnie za drzwi?“, myślał Ingmar. Nakoniec
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/210
Ta strona została przepisana.