Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/211

Ta strona została przepisana.

przyszło mu na myśl, że jest to pewnie jego kuzyn Bo, który był przez wiele lat w Ameryce.
Ingmar zbliżył się do Boa i oddał mu pozdrowienie od rodziców. Bo zadał kilka pytań tyczących się własnej rodziny, ale potem pragnął wiedzieć, jak się ma nauczyciel. Nagle powstała cisza dotychczas nikt nie ośmielił się mówić z nim o Stormach, i Ingmar zauważył, jak kilku z obecnych potrąciło Boa. aby mówił o czem innem. Ale Ingmar odpowiedział spokojnie, że nauczyciel ma sie dobrze i zamierza na przyszły rok dać się spensyonować. Potem Ingmar dodał:
„Cieszy mnie to, że myślisz jeszcze o nauczycielu, chociaż on był w szkole bardzo niełaskawym dla ciebie“.
Wszyscy śmiali się, gdyż przypomnieli sobie, jak często Storm skarżył się na głupotę Boa. Bo odwrócił się i odszedł nie pytając o nic więcej.
Stary kapral Flet jak zwykle zgromadził dokoła siebie dzieci i opowiadał im historye. Ingmar nie widział Fleta od czasu, gdy tenże został przyjacielem dzieci, był więc bardzo zdziwiony i zbliżył się, chcąc słyszeć, co on dzieciom opowiada. Słyszał tedy, iż stary opowiadał, że w młodości swej raz podczas nocy czwartkowej pukał do drzwi kościelnych i wywoływał umarłych.
Córka Ingmara Marta przypatrywała się dzie-