Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/217

Ta strona została przepisana.

W ciągu dnia zapomniał o tem, ale gdy go dziś wieczorem napisze, będzie mógł odejść pierwszym rannym pociągiem.
Ljung Björn dał mu czego żądał i ażeby Ingmar mógł pisać zupełnie spokojnie, poprowadził go do warsztatu stolarskiego. Tu zaświecił lampę i przystawił krzesło do heblarskiego stołu. „Możesz tu pisać całą noc bez przeszkody“, rzekł wychodząc.
Gdy Ingmar był sam, wyciągnął ramiona, jakby w gorącej tęsknocie i jęk wyrwał się z jego piersi. „Ach! nie będę mógł tego przenieść“, rzekł. „Nie potrafię po prostu dokonać tego, co sobie przedsięwziąłem.“
„Dniem i nocą myślę tylko o tej, którą opuściłem“, ciągnął dalej. „A najgorzej, że prawdopodobnie nie uczynię nic dobrego Gertrudzie.“
Pomyślał przez chwilę, potem śmiał się z siebie samego. „Tak, kogo dręczą troski i wątpliwości, ten wszędzie widzi przepowiednie i znaki. Ale dziwne to przecie, że Flet właśnie tę historyę opowiedział. Tak, jak gdyby Bóg chciał mi sam wskazać, co dla mnie najlepsze.“
Znów zamyślił się na chwilę, poczem wziął do ręki pióro: „W imię Boże!“ rzekł i zabrał się do pisania.
O liście, który zaczął pisać obecnie, myślał Ingmar codziennie, odkąd wyjechał z domu. Był to list do starego księdza we wsi rodzinnej i nie