Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/244

Ta strona została przepisana.

łabyś, że ma oczy zupełnie dobre“. — „Ale drugie moje dziecko byłoby z pewnością idyotą, gdyż teraz wierzę już w to“.
Mąż sprzeczał się z nią jeszcze długo. „Nie tylko z tej przyczyny, chcę rozwieść się z tobą“, rzekła w końcu. — Zapytał więc o co jej jeszcze idzie. — „Chcę, abyś pojechał do Jerozolimy i sprowadził do domu Gertrudę“. — „Nigdy tego nie uczynię“, zapewniał. — „Musisz to uczynić dla mnie“, rzekła, „abym odzyskała spokój duszy“.
Lecz on opierał się’ twierdząc, iż to czego żąda, jest zupełnie nierozsądne. „Musisz jednak uczynić to, bo jest to rzecz słuszna“, odrzekła. „Widzisz przecie, że Bóg nie przestanie nas karać, jeżeli będziemy żyli dalej jako mąż z żoną“.
Wiedziała w pierwszej chwili, że nakłoni go do ustępstwa, miał bowiem złe sumienie „Powinieneś być zadowolony, że możesz teraz naprawić wszystko, coś zawinił przeszłego roku“, rzekła. „Dręczyłoby cię przez całe życie.“ A nakoniec, gdy jeszcze się sprzeciwiał rzekła: „O dwornie będziesz miał troski, gdy powrócisz możesz go odkupić odemnie; a podczas twego pobytu w Jerozolimie będę go pilnowała.“
I sprowadzili się oboje do dworu, aby przeprowadzić rozwód. Mąż miał teraz cięższe czasy niż przedtem. Widział, że Barbara była wesoła i uszczęśliwiona samą myślą oswobodzenia się od niego. Sprawiało jej to radość największą, gdy mó-