Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/256

Ta strona została przepisana.

w domu, lecz na ciebie byli bardzo rozgoryczeni, wiem o tem. Lecz teraz muszą się przeprosić z dwojgiem dzieci, które wychowały się w ich domu. Czy wiesz, zdaje mi się, że bardziej jeszcze żałowali za tobą niż za mną“.
Ingmar szedł milcząco w deszczu i niepogodzie, nie odpowiadając ani słowa na to, co mówiła Gertruda. „Tak, tak, nie wierzy, że znalazłam Chrystusa“, myślała Gertruda „ale cóż to szkodzi, skoro mnie przecie wiedzie do niego. Jeszcze chwilkę cierpliwości, a ujrzę wnet, że wszystkie narody i książęta ziemi ugną kolana przed nim, który jest Zbawicielem“.
Ingmar poprowadził Gertrudę do mohametańskiej dzielnicy miasta i przechodzili przez wiele ciemnych i krętych ulic. Nakoniec zatrzymał się przed wielką furtką, umieszczoną na wysokim murze bez okien, i otworzył furtkę. Przeszli długi, chodnik i dostali się na oświetlone podwórze.
Kilku sług zajętych było w jednym rogu jakąś robotą, a dwaj starzy ludzie siedzieli skuleni na kamiennej ławce pod murem, ale nikt nie zwracał najmniejszej uwagi na Gertrudę i Ingmara; usiedli na jednej z ławek i Gertruda spoglądała dokoła.
Podwórze, wyglądało tak, jak wiele innych,, które Gertruda widziała w Jerozolimie. Z czterych boków otoczone było krytą kolumnadą a ponad