Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/272

Ta strona została przepisana.

drzewo bardzo wysokie, które różniło się tem od innych drzew, że miało gałęzie tylko po jednej stronie pnia, lecz żadna z gałęzi nie rosła ku górze, tylko tworzyły razem gęstą splątaną masę, która prosto wskazywała w kierunku na wschód.
Gdy Ingmar poznał jakie to było drzewo, przestraszył się. „To drzewo Judaszowe“, pomyślał, „na nim powiesił się zdrajca. Dziwna to rzecz, że tu się dostałem!“
Lecz nie poszedł dalej, tylko wciąż przyglądał s drzewu.
„Chciąłbym wiedzieć, czy Bóg mnie dlatego tu sprowadził, że myślał, iż postępuję w obec kolonii jako zdrajca?
Znów stał przez chwilę myśląc. „A jeżeli to wola Boża, ażeby ta kolonia istniała?“
Ingmar czuł się jak gdyby sparaliżowany na duchu, a wszystkie myśli, któremi się dręczył były gorzkie i bolesne.
„Broń się o ile możesz, a jednak to zły postępek, że nie przestrzegasz kolonistów, wiedząc o tem jakie plany knują przeciw nim“, mówił sobie w duchu.
„Zdaje się, jak gdybyś sądził, iż Bóg nie wiedział, czego chce, gdy twych najbliszych krewnych do tej obcej krainy sprowadził, Ale chociażbyś i nierozumiał Jego zamiaru, to tyle jednak