Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/281

Ta strona została przepisana.

„Czy stało się jakie nieszczęście?“ zapytała pani Gordon,
„Nie, nie stało się wprawdzie nieszczęście, ale byłoby dobrze, gdyby pani wróciła domu.“
„Jutro przejadę“, rzekła pani Gordon“.
Ingmar namyślał się przez chwilę, potem rzekł najpowolniejszym tonem:
„Najlepiej byłoby, gdyby pani tej nocy jeszcze wyjechała.“
Pani Gordon była cokolwiek zniecierpliwiona; myślała o tem, jakby to było nie wygodne, gdyby musiała budzie cały dom, i zdawało jej się też, że ten chłop nie jest znów tak ważną osobistością, aby miała stosować się do niego. „Gdybym tylko mogła się dowiedzieć, co się stało“, myślała, i zapytała Ingmara, czy ktoś zachorował, lub czy pieniędzy brak w kolonii. Ale zamiast odpowiedzi, Ingmar odwrócił się i zabierał się do odejścia.
„Czy odchodzicie już?„ zapytała pani Gordon.
„Otrzymała pani wiadomość, i może pani uczynić, co się pani podoba“, odrzekł Ingmar nie odwracałąc się.
Wtedy zacząła pani Gordon pojmować, że musiało się stać coś ważnego i szybko powzięła postanowienie. „Jeżeli poczekacie chwilę, to możecie ze mną pojechać!“ zawołała za odchodzącym.
„Dziękuję, ale mam lepszą sposobność do jazdy, niż pani może mi ofiarować.“