Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/286

Ta strona została przepisana.

nem. Chciał im odstąpić młyn bez czynszu dzierżawnego, „Możecie cały zarobek zatrzymać dla siebie,“ rzekł, jeżeli tylko będziecie utrzymywali młyn w ruchu.“
Pani Gordon spojrzała na Ingmara oczekująco i zapytała: „I cóż odpowiedzieli koloniści?u
„Odpowiedź nie trudna,“ odrzekł Ingmar, „nie mogli przecie odpowiedzieć nic innego, tylko że chętnie zajmą się młynem, lecz nie wolno im za pracę swą przyjąć wynagrodzenia.“
„Tak, to zupełnie słusznie,“ rzekła pani Gordon.
„Nie wiem, czy to tak zupełnie słusznie,“ rzekł Ingmar, „gdyż teraz nie chce im już Bazam Pasza dać młynu. Mówi, że nie może im odstąpić młynu. jeżeli nie chcą przyjmować pieniędzy za pracę. Powiada, że nie powinno się przyzwyczaić ludzi tutejszych, że wszystko mogą dostać darmo, I mówi też że wszyscy ci, którzy sprzedają mąkę, lub posiadają młyn, oskarżyliby go przed sułtanem.
Pani Gordon milczała.
„Tak więc ta sprawa z młynem spełzła na niczem,“ rzekł Ingmar. „A koloniści byliby zarabiali przynajmniej na chleb do własnego użytku a prócz tego byłoby to wielką korzyścią dla ludzi tutejszych, gdyby młyn był w ruchu. Ale teraz nie ma co o tem myśleć.“