Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/292

Ta strona została przepisana.

ktoś walczący z ogromnem przerażeniem, i przystąpi!ł do pani Gordon. „Skąd się pani tu wzięła?“ rzekł do niej. Pani Gordon spojrzała nań spokojnie i poważnie i rzekła: „Bóg mi dopomógł“. — „Tak widzę to“, odrzekł, a oczy prawie wystąpiły mu z jam z przerażenia. „Widzę też, kto pani towarzyszy!“ — „Ja zaś widzę, kto tobie towarzyszy“, rzekła pani Gordon. „To szatan towarzyszy ci“.
Wtedy zdawało się, że Cliffort nie może dłużej wytrzymać widoku pani Gordon, i znów cofnął się wstecz zasłaniając ramieniem twarz. A pani Gordon szła naprzeciw niego z wyciągniętą ręką, ale nie dotknęła go ani palcem. „Widzę, że szatan stoi za tobą“, powtórzyła, a głos jej brzmiał głośno i strasznie.
I wszystkim nam wydało się, że widzimy stojącego za nim szatana, wyciągnęliśmy ręce i wskazywaliśmy na tego, któregośmy widzieli. I równocześnie wołaliśmy: Szatan! Szatan!
Ale Cliffort przesunął się przez nasze szeregi, a chociaż nikt z nas nie dotknął się go, krzyczał tak głośno, jak gdybyśmy na niego natarli i go bili. W ten sposób skulony cofał się wciąż, aż doszedł do drzwi. A gdy miał je otworzyć, zawołaliśmy raz jeszcze: Szatan! Szatan! I wtedy widzieliśmy, że upadł twarzą na ziemię i leżał. A gdyśmy się zbliżyli i dotknęli się go, był martwy“.