„Groźne to miejsce“, pomyślał. Ingmar i niedobrze chodzić tędy w ciemności. Teraz dopiero przypomniał sobie, że musi przechodzić obok mohametańskiego i obok żydowskiego cmentarza.
Myśląc o tych cmentarzach przypomniał sobie także zdarzenie, które właśnie zaszło w Jerozolimie. Gdy poprzedniego dnia była o tem mowa, nie nie obeszło go to więcej niż inne rzeczy, które opowiadano o mieście świętem, ale teraz pośród cieni nocnych, zdarzenie to nabierało szczególnej zgrozy.
W dzielnicy żydowskiej był mały szpital okrzyczany w całem mieście, ponieważ nie było tam nigdy chorego. Ingmar przechodził tamtędy kilkakrotnie; zaglądał przez okna i widział, że wszystkie łóżka były próżne. Miało to całkiem naturalną przyczynę i nie mogło też być inaczej. Szpital ten urządzony był przez angielskie towarzystwo misyonarskie, które chciało przyjmować chorych żydów, aby mieć sposobność nawracania ich. Ale żydzi bali się iż będą ich tam zmuszali jeść zakazane potrawy i nie chcieli dać się tam zwabić.
Przed ki!ku dniami jednak był przecie jeden chory w szpitalu, a mianowicie biedna stara żydówka, która wyślizgnęła się właśnie przed tym budynkiem i złamała nogę. Wniesiono ją do szpitalu i pielęgnowano tam, ale już po kilku dniach żydówka umarła.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/301
Ta strona została przepisana.