u Ingmara, który podczas swej choroby mieszkał sam w pokoju gościnnym. Ale tego dnia, gdy Gertruda zeszła z góry Oliwnej i przyrzekła Ingmarowi, że wróci z nim do Dalarne, Bo nie pokazał się w pokoju chorego. Ingmar pytał się kikakrotnie o niego, ale nikt nie mógł go znaleść.
Gdy schodziła godzina po godzinie, Ingmar zaczął się niepokoić. W pierwszej chwili, gdy Gertruda przyrzekła mu, że pójdzie z nim, czuł się zadowolonym i szczęśliwym. Był wdzięcznym za to, że mógł ją zabrać z tego kraju niebezpiecznego, dokąd dostała się z jego winy. I teraz jeszcze był z tego powodu serdecznie uradowany; ale z każdą chwilą rosła w nim tęsknota za żoną. Wykonanie powziętego zamiaru wydawało mu się wprost niemożliwem. Czasami miał wielką ochotę opowiedzieć Gertrudzie całą historyę, ale po namyśle nie ośmielił się przecie wyznać tego. Gdyby się dowiedziała, że jej już nie kocha, nie chciałaby z nim jechać. Nie wiedział też wcale, kogo Gertruda kocha, czy jego, czy może innego. Czasem zdawało mu się, że Boa, ale w końcu doszedł do przekonania, że odkąd Gertruda mieszkała w kolonii, nie kochała z pewnością nikogo innego, oprócz tego, którego oczekiwała na górze Oliwnej. A gdy teraz na nowo wejdzie w świat, obudzi się w niej może dawna miłość do Ingmara. Jeżeli zaś stanie się to, najlepiej będzie, jeżeli się z nią ożeni i będzie się
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/318
Ta strona została przepisana.