rzającą rzeczą, ze oni wydostali się na szersze życie, że mieli cel przed sebą, dla którego mogli żyć i że wyszli z szarej jednostajności codziennego życia.
I jeden z nich podniósł głos i wypowiedział szwedzką modlitwę, mówiąc: „Boże wielki, dziękuję ci, że zawiodłeś mnie do Jerozolimy“.
Poczem powstawał jeden za drugim i wszyscy dziękowali Bogu, że zaprowadził ich do Jerozolimy.
Dziękowali za drogą im Kolonię, która była największą ich pociechą. Dziękowali za to, że dzieci ich uczyły się od młodości żyć w zgodzie z wszystkimi ludźmi. Wyrażali nadzieję, że młodzi postąpią dalej w doskonałości, niżeli oni sami. Dziękowali za prześladowania i cierpienia, i za piękną naukę, której wykonywanie jest ich zadaniem.
Ani jeden z nich nie usiadł napowrót, zanim nie złożył świadectwa, jakie szczęście w nim zamieszkało. I Ingmar zrozumiał to, że wszystko to mówili ze względu na niego, i że pragnęli, aby w domu opowiadał o tem, że są wszyscy szczęśliwi.
Ingmar wyprostował się trochę, gdy słyszał mowę chłopów. Podniósł głowę i ostry rys dokoła jego ust pogłębił się.
Gdy nareszcze akt zeznawania świadków doszedł do końca, panna Young zaintonowała pieśń, i wszyscy sądząc, że uroczystość skończyła się
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/334
Ta strona została przepisana.