Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/34

Ta strona została przepisana.

nieskończenie wiele grobów, wykutych w skale. Jakże wiedzieć mogę, który z nich jest prawdziwy“?
Pani Gordon czuła, że niecierpliwość w niej wzrasta. Zaiste, miała ochotę wmieszać się do rozmowy. Te dziwne głosy dźwięczały tylko w jej uszach, przywołując jej na pamięć stare podania, które znała oddawna! Chciała zawezwać je, aby wyjawiły jej głębokie tajemnice Państwa Bożego, lecz ci dwaj staruszkowie sprzeczali się tylko małodusznie o pierwszeństwo w sławie i potędze.
Teraz i głos dzwonu dźwięczał już niecierpliwie:
„Ciężka to rzecz, że bezustannie bronić się muszę przed zarzutem, iż nie jestem tym, za którego się wydaję. Pamiętasz przecie, że już pierwsi chrześcianie odwiedzali mnie, aby odnowić w swym umyśle wspomnienie ważnych zdarzeń, jakie zaszły w pobliżu Golgoty“?
„Tak“, odrzekł głos z Moszei, może to i prawda, lecz jestem przekonany, że Chrześcianie wśród przebudowanych ulic i owych szeregów domów, zgubili twój ślad wówczas, gdy miasto wzrosło i Herod zbudował nowe mury okalające miasto“.
„Nie zgubili śladu mego“, odezwał się święty Grób, zgromadzali się zawsze na Golgocie, aż skoń-