Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/353

Ta strona została przepisana.

silny policzek, że parobek aż się zachwiał i o ścianę oparł. „Jeżeli raz jeszcze usłyszę coś podobnego, to potraktuję cię całą porcyą“, rzekł stary.
Barbara spojrzała z zdziwieniem. „Dziękuję ci“, rzekła.
Zwrócił się ku niej, ale wzrok który na nią, skierował, nie był uprzejmy. „Nie masz mi za co dziękować“, rzekł. „Jak długo jesteś gospodynią na ingmarowskim dworze, będę się starał u to, aby czeladź okazywała ci cześć i szacunek“.
Trochę później w jesieni, nadeszła z Jerozolimy wiadomość że Ingmar i Gertruda wyjechali już. „Być może, że będą już w domu, gdy ten list do was dojdzie“, pisano w liście. Gdy Barbara dowiedziała się o tem, odczuła najpierw wielką ulgę. Teraz była pewną, że Ingmar zgodzi się na rozwód, a gdy będzie wolną nie będzie ani dnia dłużej znosiła brzemię pogardy, które przygniatało ją dotychczas.
Lecz trochę później, w ciągu dnia łzy bezustannie cisnęły jej się do oczu. Serce jej się krajało na myśl, że między nią a Ingmarem wszystko miało być skończone, że miała nastąpić taka pustka dla niej, że odtąd nie mieli mieć nic z sobą wspólnego.

∗             ∗

Pewnego dnia późną jesienią dużo ludzi szło pewnego poranku do budynku szkolnego. Poprze-