Obca kobieta zbliżyła się do Gertrudy i podała jej rękę. „Przypuszczam że ty jesteć Gertrudą“, rzekła. „Chciałam cię zapytać, czy to prawda, że Ingmar nie ożeni się z tobą?“ Gertruda chciała się już oburzyć, że przychodzi jakaś nieznajoma i pyta się ją tak prosto z mostu o takie rzeczy. Ale nagle przyszło jej na myśl, że to zapewnie jest Barbara, żona Ingmara.
„Nie, Ingmar nie ożeni się ze mną“, rzekła.
Tamta westchnęła i zwróciła się ku orzwiom. „Nie chciałam wierzyć temu, zanim nie słyszałam na własne uszy“.
Barbara myślała tersz o trudnościach, jakie powstaną dla niej z tej przyczyny. Teraz Ingmar przyjeżdża do domu wolny i zapewne z tą samą miłością dla niej z jaką był odjechał. „Teraz dopiero za nic w świecie nie mogę oświadczyć że to jest jego dziecko“, myślała. „Wiem bowiem, że uważałby się w obec ludzi za nikczemnika, gdyby mnie z chorem dzieckiem porzucił. Prosiłby mnie z pewnością, ażebym dalej została jego żoną, ja zaś nie mogłabym mu odmówić i tak cała nędza zaczęłaby się na nowo. Ale ciężką to będzie dla mnie rzeczą nosić przez całe życie na sobie piętno hańby, na którą nie zasłużyłam“.
Gdy już była w drzwiach, odwróciła się jeszcze do Gertrudy: „Ingmar nie zechce teraz pewnie powrócić do dworu?“ rzekła cichym głosem.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/355
Ta strona została przepisana.