ścią, lecz wnet odwracał się, jak gdyby oczekiwał był czegoś innego i lepszego.
Skoro dotarł do drogi pasyjnej, w twarzy jego wyrażała się większa nadzieja, niż podczas pierwszej części wędrówki. Nie jęczał już tyle pod ciężarem krzyża, wyprostował się i oglądał się jak więzień, który jest już pewnym uwolnienia.
Rozpoczął drogę od pierwszej z czternastu stacyi krzyżowej drogi Chrystusa, które przez całą długość oznaczone są małemi kamiennemi tabliczkami. Lecz nie spojrzał, aż nie doszedł do klasztoru Sióstr Siońskich w pobliżu wzgórza Ecce Homo, gdzie niegdyś Piłat pokazał Chrystusa tłumowi. Tu rzucił krzyż na ulicę, jak ciężar, którego już nigdy nie będzie zmuszony dźwigać i uderzył w bramę klasztoru trzema silnemi uderzeniami. Zanim jeszcze zdołał ktoś otworzyć, zdarł z głowy cierniową koronę, a czasem był tak pewnym swej sprawy, że rzucił ją pod nogi psom, które w pobliżu klasztoru miały swoje legowisko.
W klasztorze znano już jego pukanie. Jedna z Sióstr odchyliła drzwi i podała mu przez szparę mały okrągły chleb.
Wtedy wpadał w straszną złość. Nie przyjął chleba, lecz spuścił go na ziemię i wydawał dzikie okrzyki rozpaczy. Długo stał przed bramą klasztoru. W końcu jednak twarz jego przyjmowała napowrót wyraz cierpliwego cierpienia. Schylił się
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/63
Ta strona została przepisana.