Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/80

Ta strona została przepisana.

I może ktoś poczuje naprzykład ochotę przedsięwzięcia wędrówki po całej Jerozolimie. Przejdzie więc najpierw przez bramę Jaffy, zwróci się na zachód, minie potężną czworoboczną wieżę Dawida i dostanie się na wąską ścieżkę ciągnącą się wzdłuż murów miasta ku bramie Słońskiej.
Tuż obok muru znajduje się turecka kasarnia, skąd rozchodzi się dźwięk wojennej muzyki i chrzęst broni. Potem przechodzi się obok wielkiego ormiańskiego kościoła, który jest prawdziwą twierdzą z silnymi murami i zaopatrzonemi bramami. Cokolwiek dalej wznosi się potężny szary budynek, zwany grobem Dawida, a widok jego przypomina, że kroczymy po wzgórzu Świętym, wzgórzu Królów.
I przychodzi nam na myśl, że cała ta góra pod nami jest sklepieniem, pod którym siedzi król Dawid, na ognistym tronie, złotym płaszczem odziany i dzierzy dziś jeszcze w swem ręku berło nad Jerozolimą i Palestyną. Myślimy o tem, że te gruzy zalegające ziemię, to ruiny upadłych zamków królewskich; że to wzgórze wprost nas, to góra Zgorszenia, gdzie zgrzeszył Salomon, że ta dolina, w którą spoglądamy, to głęboka dolina Himrom, która niegdyś po brzegi zapełnioną była trupami ludzi, zabitych wówczas, gdy Jerozolimę zniszczyli Rzymianie.
Dziwne ogarnia nas tu uczucie. Słyszymy