śmierci. Nie myślała o tem wszystkiem gdy była w prawdziwem niebezpieczeństwie życia, myślała tylko o ratowaniu się.
Szybko wyjęła Grunhilda teraz list i wyszła do światła, aby go czytać. Widziała, że słowa stały w nim takie same, jakie miała w pamięci i jęczała z bólu.
I wkrótce zabłysła w niej myśl, która wydala jej się lekką i milą i pocieszającą.
„Czy nie rozumiesz“ rzekła sama do siebie „że Bóg ma zamiar uwolnić cię od życia“.
Wydało jej się to pięknem i wielką łaską Bożą, Nie mogła sobie jasno tego uprzytomnić, gdyż zmysły jej były nieco pomieszane. Uczuła znowu zawrót głowy, cała piwnica kręciła się dokoła niej i ponad jednem okiem jej tańczył iskrzący się promień.
To jedno jeszcze pamiętała, że Bóg pozwala jej opuścić życie, podążyć do matki w niebie i ujść całej swej boleści.
Witała położyła zrazu ręce na kark, ale natychmiast zdjęła je znów i wyszła spokojnie na światło słoneczne, jak gdycy szła przez kościół.
Ochłodła już była cokolwiek i gdy wyszła na wolne powietrze nie zauważyła z początku myśliwych, ani łuków ani iskrzących się strzał.
Lecz skoro postąpiła kilka kroków, było znów tak, jakby z zasadzki wszysko się ku niej rzuciło.
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/94
Ta strona została przepisana.