Tego samego dnia kiedy Gunhilda dostała udaru słonecznego, Gertruda również wyszła z domu i szła jedną z szerokich ulic zachodniego przedmieścia. Miała kupić szpilek i wstążki do swej roboty, lecz nie była dobrze oznajomiona z tą częścią miasta i potrzebowała dużo czasu, zanim znalazła, czego jej było potrzeba; zresztą nie spieszyła się wcale, była nawet zadowoloną, że chodziła po wolnem powietrzu. Gertruda nie wiele jeszcze widziała z Jerozolimy; przywiozła sobie tak mało sukien z domu, że dotychczas wciąż prawie siedziała i szyła, aby miała się w co ubrać.
Jak zwykle gdy wychodziła na ulicę, uśmiech zadowolenia igrał na jej ustach. Czuła wprawdzie także straszny upał i piekący żar słoneczny, lecz nie cierpiała przy tem tyle, co inni. Z każdym krokiem, który zrobiła myślała o tem, że może Jezus kroczył tą samą drogą, co ona. Była przekonana, że wzrok jego spoczywał na owych pagórkach,
Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. II.djvu/96
Ta strona została przepisana.
Na skrzydłach zorzy porannej.