Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/77

Ta strona została przepisana.

bramę, przeszła przez plac targowy i zniknęła w jednym z wąskich zaułków, idącym ku rzece.
Olaf bezszumnie szedł za nią. Widział, jak weszła na jedną z wysokich przysłani, zatrzymała się i patrzyła na wodę. Westchnęła potem ciężko, podniosła do góry ramiona i przysunęła się do samego brzegu pomostu. Król zrozumiał, że chce rzucić się do wody.
Zbliżył się więc do niej cichymi krokami, czego nauczył się za czasów przeżywanych niebezpieczeństw. Kobieta już dwa razy unosiła nogę, by skoczyć do wody, lecz wahała się jeszcze. Nie czekając na nową próbę, Olaf Haraldson chwycił ją i uprowadził dalej na pomost.
— Nieszczęśliwa! — zawołał. — Chcesz zrobić to, co Bóg nam zakazał!
Usłyszawszy głos jego, kobieta zakryła twarz rękami. Lecz król Olaf zdążył ją już poznać. Szelest jej sukni, kształt głowy, błysk pierścieni na palcach — wszystko mówiło, że jest to królowa.
W pierwszej Chwili Astryd chciała się wyrwać z jego ramion, potem spokorniała odrazu i starała się przekonać króla, że nie miała zamiaru porwać się na swoje życie.
— O królu Olafie, dlaczego tak skradałeś się za biedną kobietą, która chciała się zachwycać odbiciem księżyca w rzece?
Głos Astryd brzmiał żartobliwie i spokojnie. Król milczał.
— Mogłeś mnie talk przestraszyć, że wpadłabym