Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/78

Ta strona została przepisana.

do wody, — ciągnęła Astryd. — Nie przypuszczasz przecież, że chciałam się utopić!
Król odpowiedział:
— Nie wiem, co sądzić, Niech Bóg mnie oświeci!
Astryd roześmiała się i pocałowała go.
— Czy ktoś tak szczęśliwy jak ja, odbiera sobie życie? Czy w niebie zdarza się samobójstwo?
— Nie rozumiem, — spokojnie odpowiedział król. — Lecz Bóg mnie oświeci. Wskaże mi On, czy moją jest winą, że chciałaś popełnić podobny grzech.
Astryd zbliżyła się do niego i pogłaskała po twarzy. Szacunek, który miała dotąd dla króla, powstrzymywał ją od uzewnętrzniania swej czułej miłości. Teraz zaś przytuliła się do niego gorąco, zasypując pocałunkami. I znowu zaczęła mówić cichym, pieszczotliwym głosem.
— Posłuchaj, jak silnym jest me przywiązanie do ciebie, — powiedziała.
Zmusiła króla, by usiadł na przewróconej łodzi, sama zaś uklękła przed nim.
— Królu Olafie, — mówiła. — Nie chcę być dłużej królową. Kochając tak jak ja, królową być nie można. Chcę, byś osiadł w gęstwinie leśnej i pozwolił mi być twą niewolnicą. Będę ci służyć od rana do wieczora.
— Będę warzyła ci strawę, prześciełała twe łoże, strzegła twego szałasu, kiedy będziesz spał. Nikt prócz mnie nie powinien ci usługiwać. Wieczorem, gdy będziesz powracał z łowów, wyjdę na twoje spot-