Strona:Selma Lagerlöf - Legenda na dzień Świętej Łucji.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

warzeniem piwa, rzezaniem i pieczeniem bez przerwy, abyśmy wszystko mieli gotowe na Boże Narodzenie, do powrotu pana Eskila“.
Młoda pani powiedziała to bez najmniejszego lęku, gdyż wiedziała, że jej obory, stodoły i magazyny pełne były darów Bożych, chwilowo tylko nie przygotowanych do użytku.
Pomimo tak pomyślnej podróży, czuli się jednak jej uczestnicy bardzo zmęczeni i na spoczynek o wczesnej udali się porze. Lecz zaledwie pani Łucja zdążyła przymknąć do snu powieki, rozległ się przed zamkiem tętent koni, szczęk oręża i głośne nawoływania. Zgrzytnęły zawiasy bramy zamkowej, bruk dziedzińca gorliwe deptały nogi. Zrozumiała, że to pan Eskil z gromadą swych jeźdźców powrócił.
Pani Łucja z całym pośpiechem zerwała się z łoża, by udać się na jego spotkanie.
Jako tako doprowadziwszy szaty swe do porządku, podążyła przez krużganek, do schodów, wiodących na dziedziniec zamkowy. Nie doszła jednak dalej, jak do pierwszego stopnia, pan Eskil bowiem stał już w połowie schodów, kierując się ku jej komnacie.
Poprzedzał go giermek z pochodnią i przy jej świetle zdawała się pani Łucja widzieć, że oblicze pana Eskila gniewem pałało. Przez chwilę miała nadzieję, iż to czerwony, dymem czarnym zamglony, blask pochodni czynił twarz jego tak ponurą i groźną, ale skoro spostrzegła, że dzieci i służba z wystraszonemi minami i żałośnemi spojrzeniami odeń się