Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/100

Ta strona została przepisana.

wierna dusza, nie obawiająca się nigdy powiedzieć prawdy cesarzowi, a tą osobą odważniejszą od senatorów i dowódców wojsk, była stara jego mamka Faustyna.
— Słyszałem o niej, rzekł robotnik mówiono, że w wielkich była łaskach u cesarza.
— O tak, Tyberiusz umiał ocenić jej wierność i poświęcenie. Obchodził się z tą ubogą wieśniaczką z gór sabińkich, jak z drugą matką. W Rzymie pomieścił ją w swoim pałacu na Palatynie, aby została blisko niego. Żadna z dostojnych matron rzymskich nie doznawała większych zaszczytów. W lektyce noszono ją przez ulice miasta, a szaty nosiła królewskie. Skoro się cesarz przesiedlił na Kapreę, zabrał ją z sobą i zaraz kazał zakupić dla niej wspaniałą willę pełną niewolników i kosztownych sprzętów.
— Świetne miała życie; zauważył robotnik, rozmawiając dalej z przybyszem, podczas gdy żona jego ze zdumieniem patrzyła w staruszkę.
Od czasu gdy obcy przyszedł, nie przemówiła ani słowa. Twarz jej straciła łagodny i uprzejmy wyraz. Odsunęła misę daleko od siebie i siedziała wyprostowana, oparta o odrzwia, patrząc swoim skamieniałym obliczem wprost przed siebie.
— Cesarza życzeniem było, żeby używała szczęśliwego żywota, — mówił przybysz. Ale mimo tylu dobrodziejstw i ona go już opuściła.
Staruszka drgnęła na te słowa, a młoda jakby uciszając ból położyła dłoń na jej ramieniu. Po-