Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/115

Ta strona została przepisana.

— To prorok z Nazaretu, pytałaś przedtem o niego.
— O! święty, mocy Bożej szafarzu! — zawołała dziewczyna — Tyś to uzdrowił mnie.
Jeździec zabrał ją na konia i pojechał do miasta przedstawić ją przełożonym i kapłanom. Opowiedział jak ją spotkał. Wypytywali dokładnie o wszystko, ale usłyszawszy, że dziewczyna jest dzieckiem rodziców trędowatych, urodzona w pustyni nie chcieli uwierzyć w jej uzdrowienie.
— Wracaj skądeś przyszła, — orzekli. Skoro byłaś trędowatą, będziesz chorą do końca życia i nie wolno ci zbliżać się do mieszkań ludzkich, abyś innych nie zarażała.
— Czuję, że jestem zdrową, — rzekła do nich — odkąd prorok z Nazaretu dłoń swoją położył mi na czole.
Usłyszawszy to, zawołali z gniewem:
— Kimże on jest, żeby nieczyste czynił czystymi? Wszystko to sprawy czarta. Wracaj na puszczę, abyś na nas nieszczęścia nie sprowadziła.
Nie chcieli jej uznać za uzdrowioną, zabronili wstępu do miasta i ogłosili, że każdy co by jej dał schronienie będzie uznany trędowatym.
Skoro kapłani wydali ten wyrok, rzekła dziewczyna do myśliwego:
Dokąd się zwrócę? Czy mam iść z powrotem do chorych?
Wtedy mężczyzna podniósł ją znowu na siodło i powiedział: