Widząc to powtórzył pasterz: „bierz ile ci trzeba”, bo rad był z tego, że obcy nie potrafi zabrać ognia z sobą. Ale człowiek pochylił się, wybrał rękami węgle z popiołu i włożył je w połę płaszcza. A one ani parzyły rąk jego, kiedy je nabierał, ani paliły odzieży. Poniósł je, jakby to były orzechy lub jabłka.
Tui opowiadającej nowe przerwało pytanie:
— Babciu, czemu węgle nie parzyły tego człowieka?
— Dowiesz się o tym, odparła babcia i opowiadała dalej:
— Pastuch, zły i ponury, człowiek, widząc to wszystko, zaczął się dziwić:
„Co to może być za noc, że psy nie gryzą, owce się nie płoszą, kij nie uderza, a ogień nie pali! Zawrócił tedy obcego i zapytał:
„Co to za noc? I skądże wszystkie rzeczy okazują ci miłosierdzie?”.
— Wtedy odpowiedział człowiek: „Jeżeli sam nie przejrzysz, powiedzieć ci nie mogę”. I chciał pospieszyć w swoją stronę, aby ogrzać żonę i dziecko.
Wtedy pomyślał pasterz, że nie powinien tracić z oczu tego człowieka, zanim by się dowiedział, co to wszystko znaczy. Wstał więc, poszedł za nim, aż zaszedł tam, gdzie obcy był w domu.
Tu zauważył, że ten człowiek nie miał nawet chaty na mieszkanie, że jego żona i dziecko noco-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/12
Ta strona została skorygowana.