Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/136

Ta strona została przepisana.

tew. Sieroty, opuszczone niewiasty i starcy, wołający w głos synów poległych.
Tłoczyli się u drzwi a strażnik znów wyszedł i zapytał:
— Czego szukacie w tym domu? A oni wołali:
— Szukamy Proroka z Nazaretu, którego zakon wojen i zwad zabrania, a pokój zasię wieści po ziemi. Szukamy tego co włócznie zamieni na kosy, a na noże winobrańcze miecze.
Wtedy odparł zniecierpliwiony sługa:
— Nie męczcie mnie dłużej, nachodząc tu. Tylekroć mówiłem już, że nie ma tu Proroka. Piłat zabił go.
To mówiąc zatrzasnął z hukiem bramę, a śniąca rozmyślać jęła nad niedolą rzesz tych nieprzeliczonych.
— Nie chcę słyszeć ich jęków! — zawołała, cofając się od balustrady. W tej chwili przytomniejąc otwarła oczy szeroko, poznawszy, jako w przerażeniu, przez sen skoczyła wprost z łoża bosymi stopami na zimne kamienie posadzki.
I znowu usiłowała nie zasnąć więcej tej nocy i znowu sen ją zmorzył.
Ponownie znalazła się na dachu pałacu. Stała obok męża swego i opowiadała mu o strasznych snach, które ją tej nocy dręczyły, a on szydził z niej. I znowu posłyszała głos mówiący:
— Idź i spojrzyj na ciżbę w twoim dziedzińcu.
Wtedy pomyślała: