Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/141

Ta strona została przepisana.

Żydów, aby skazanego wiedli na miejsce stracenia, była już pora obiadu, na który Piłat zaprosił był właśnie kilku Rzymian bawiących podówczas w Jerozolimie, a mianowicie dowódcę wojsk, nauczyciela krasomówstwa i jeszcze kilku innych.
Uczta wcale niewesoło wypadła, gdyż żona namiestnika przez czas cały milcząca była i przygnębiona, żadnego nie biorąc udziału w rozmowie.
Na zapytania gości, czy nie chora, odpowiedział Piłat śmiejąc się o liście jaki mu rano przysłała. Żartował z niej, że mogła przypuścić, iżby rzymski namiestnik dał się w sądach swoich snami babskimi kierować.
Odpowiedziała mu cicho i smutno.
— Zaprawdę, nie sny to były, przestroga bogów. Powinieneś był przynajmniej o jeden dzień powstrzymać wykonanie wyroku!
Wszyscy widzieli, że była dotknięta istotnie. Nie dała się niczym pocieszyć, jakkolwiek goście usiłowali zajmującą rozmową rozproszyć czcze jej urojenia.
Po chwili któryś z gości podniósł głowę i rzekł:
— Cóż to jest? Czyżbyśmy tak długo przy stole siedzieli, że dzień ma się już ku zmierzchowi?
Wszyscy spojrzeli wokoło i zauważyli, że istotnie mrok lekki zapada nad całą okolicą. Wszystkich zastanowił widok dziwnej zmiany i szybkość z jaką cała pstra gra kolorów, którą tworzą rzeczy i stwo-