Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/145

Ta strona została przepisana.

— Sam biorę odpowiedzialność przed cesarzem za swoje czynności — rzekł Piłat. Zrozumie on łatwo chyba, że ten marzyciel, który bez oporu żadnego dał się znieważać moim pachołkom, nie byłby w stanie pomóc mu w czymkolwiek...
Ledwie to wymówił, dom się zatrząsł, grzmot gwałtowny dał się słyszeć, ziemia zadrżała a przerażający huk walących się budowli i kolumn zgłuszył słowa ludzkie.
Zaledwie nieco ucichło wezwał Piłat jednego z niewolników do siebie.
— Pędź na miejsce stracenia — rzekł do niego — i rozkaż w moim imieniu, aby Proroka Nazareńskiego zdjęto co żywo z krzyża!
Niewolnik pomknął duchem, a biesiadnicy wyszli z sali jadalnej do perystylu, aby w razie powtórnego trzęsienia ziemi pod gołym niebem się znaleźć. Nikt nie śmiał przemówić słowa, wszyscy milcząc czekali powrotu posła..
Wrócił rychło i stanął przed namiestnikiem.
— Czy zastałeś go przy życiu? — zapytał Piłat.
— Nie, panie, skonał już, a w tej chwili, kiedy ducha oddawał zatrzęsła się ziemia i niebo otwarło...
Zaledwie to wymówił, usłyszano głośne uderzenia do bramy wchodowej. Wszyscy drgnęli jakby na nowo ziemia się pod nimi zatrzęsła.
Zaraz potem wszedł niewolnik, oznajmiając:
— Szlachetna Faustyna i Sulpicjusz krewny