Było to kiedy Pan Bóg stwarzał świat, a więc nie tylko niebo i ziemię, ale wszystkie zwierzęta, ludzi i rośliny — wtedy właśnie kiedy im wszystkim imiona nadawał.
Wiele zostało podań z onego czasu i gdyby je wszystkie znać, może wytłómaczyć by się dało na świecie wszystko, czego nam dotąd jeszcze pojąć nie podobna.
Zdarzyło się tedy pewnego dnia, że gdy Pan Bóg siedząc w raju malował ptaszki, farb mu zabrakło w garnuszkach i gdyby Stwórca wszystkich swych pendzli nie był wytarł po kolei o jego piórka, pstry szczygieł byłby pozostał szary do dziś.
Wtedy to także urosły osłu długie jego uszy a to mianowicie za karę, że imienia swego zapamiętać nie mógł, skoro bowiem tylko parę kroków uszedł pasąc się po rajskiej łące, trzy razy wracał z zapytaniem o imię swoje do Stwórcy. Wreszcie
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/152
Ta strona została przepisana.
PLISZKA CZERWONOGARDŁA