Naturalnie — pomyślała sobie — jak mało potrzeba, jednej kropelki farby na piersi, a byłaby pięknym ptaszkiem o nazwie odpowiedniej upierzeniu.
— Dlaczego mam się nazywać czerwonogardła, skoro jestem szara? spytała ponownie pliszka, łudząc się, że Pan Bóg odpowie:
— Ach maleństwo, istotnie zapomniałem pomalować czerwono twoje piórka na piersi, zaczekaj jeno chwileczkę, zaraz to poprawię.
Ale Pan Bóg uśmiechnął się tylko i rzekł:
— Nazwałem cię tak i tak nazywać się będziesz, a sama musisz się postarać, abyś na czerwone piórka zasłużyła.
To mówiąc podniósł Pan Bóg rękę i puścił pliszkę w świat.
Pliszka bardzo zadumana latała po raju. Co by mógł taki ptaszek wykonać, aby na czerwone piórka zasłużył?
Umyśliła jedynie. zbudować swe gniazdko w krzaku głogu. Uwiła je śród kolców w gęstym cierniowym zaroślu. Zdawała się oczekiwać, aby choć płatek różany przywarł do jej szyi i udzielił jej barwy czerwonej.
Nieskończone mnóstwo lat minęło od dnia najradośniejszego na ziemi. Od tego czasu tak człowiek, jak i zwierzę wszelkie raj i rozpro-