Było to onego czasu, kiedy Pan nasz, wraz z Świętym Piotrem, po długoletniej a ciężkiej wędrówce ziemskiej, nacierpiawszy się niemało, przyszli do nieba z powrotem.
Można sobie wyobrazić, co to dla Świętego Piotra za radość była. Co innego bowiem siedzieć na rajskim wzgórzu i patrzeć na świat cały, niż wędrować jako żebrak od drzwi do drzwi. Inaczej przechadzać się w rajskich ogrodach, niż włóczyć po ziemi, nie wiedząc gdzie się w noc burzliwą głowę złoży, w niepewności czy nie wypadnie dalej w zimno i ciemność podążać.
Pomyślcie tylko, co to za uciecha przybyć nareszcie do celu po takiej podróży. Nie mógł on mieć pewności, że wszystko tak szczęśliwie się zakończy. Zawsze popadał w niepokój i zwątpienie. Nigdy nie mógł pojąć nieborak, na co tak ciężki żywot wlec musieli, skoro Pan Jezus był panem świata.
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/161
Ta strona została przepisana.
PAN JEZUS I ŚWIĘTY PIOTR