Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/169

Ta strona została przepisana.

Straszną wprost była ta niezmierna ich liczba! Wydawało się, że cała przepaść kłębi się samymi ciałami ludzkimi i głowami.
Świętego Piotra nowa opanowała obawa.
— Zobaczysz, on jej nie znajdzie — ozwał się do Pana Jezusa.
Zbawiciel spojrzał na niego tym samym zasmuconym wzrokiem; wszakże wiedział, że Święty Piotr mógł ufać aniołowi!
Ale Piotr wciąż wątpił, utyskując, że anioł nie potrafi odrazu odszukać jego matki spomiędzy tłumu przeklętych. Widział rozpostarte skrzydła nad otchłanią, jak się ważyły, to tu, to tam.
Nagle jeden z potępieńców ujrzał anioła, zerwał się, wyciągnął ramiona i zawołał:
— Zabierz mię z sobą, zabierz mię z sobą!
Wtedy cały ten tłum zaroił się życiem. Wszystkie miliony milionów dusz piekło cierpiących, zerwały się w tej chwili, podniosły jęk wielki i wołały anioła, aby je zabrał do nieba.
Krzyk ten doleciał Pana Jezusa i Świętego Piotra, a serca ich drżały z bólu.
Anioł unosił się w powietrzu wysoko nad potępieńcami, ale podczas gdy się chwiał w tę to w ową stronę, szukając onej, po którą był zesłany, krążyli i oni wszyscy słaniając się w kierunku jego lotu, jak wichurą jakową rwani.
Nareszcie ujrzał anioł duszę, po którą przyszedł. Złożył skrzydła na plecach i jak strzała puścił się dół. Święty Piotr krzyknął radośnie zoba-