Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/178

Ta strona została przepisana.

ży. Po powrocie puszył się nią i chełpił, że zaś nie było wówczas w zwyczaju we Florencji stroić się tak kosztownie, wielu dworowało sobie cichaczem z Tadea.
Nocy pewnej znaleźli się oba z Ranierem w winiarni, Tadeo odziany był w płaszcz zielonej barwy podbity sobolami i kaftan fioletowy pod spodem. Ranierowi przyszedł koncept spoić go winem, a uczyniwszy to, zdjął z nieprzytomnego szwagra płaszcz kosztowny i odział nim stracha na wróble stojącego w grzędzie kapusty za oknem.
Skoro o tym doniesiono Franczesce uczuła gniew i żal głęboki do męża. Ujrzała równocześnie złotogłów swojej miłości malejący jej w oczach niemal, jak gdyby za sprawą męża strzęp po strzępie ubywał.
A potem jak zwykle nastał pomiędzy małżonkami okres względnego spokoju. Niemniej Franczeska nie czuła się już tak szczęśliwą jak przedtem żyjąc w nieustannej obawie, że Raniero znowu coś takiego wypłatać gotów, co by nowy uszczerbek jej miłości przyniosło.
Nie mogący nigdy długo w spokoju usiedzieć nie dał czekać żonie na sposobność. Chciał koniecznie ani z oczu ani z ust ludzkich nie schodzić, aby ani na chwilę nie ustawał podziw dla dzielności jego i szalonych wybryków.
Na szczycie tumu florenckiego, który wówczas — znacznie był mniejszy niż obecnie, wisiała wysoko na jednej z wieżyc tarcza wielka i ciężka; za-