Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/179

Ta strona została przepisana.

wiesił ją tam ongiś własnoręcznie jeden z przodków Franczeski, że zaś słynęła z dawna jako najcięższa tarcza, którą kto kiedykolwiek unieść mógł z florentyńczyków, cały ród Ubertich dumny był owym podaniem i sławą owego przodka, który tej sztuki dokazał.
Aliści dnia pewnego drapie się Raniero ku tarczy, zawiesza ją sobie na plecach i przebywa szczęśliwie zawrotną drogę ku dołowi.
Skoro wieść o tym czynie doszła Franczeski, wyrzucać jęła po raz pierwszy mężowi wszystko to, czym tak boleśnie serce jej ranił, zaklinając go, aby poniechał nareszcie świadomych a niezasłużonych upokorzeń jej rodziny.
Raniero otrzymawszy naganę miast pochwał, których się spodziewał, wpadł w gniew okrutny. Zarzucił żonie obojętność na jego przewagi i czyny zdumiewające, wyrzucał jej względy wyłączne dla własnej rodziny.
— Myślę wręcz o czym innym — rzekła Franczeska — a tym jest miłość moja dla ciebie. Nie wiem w co się ona obróci, jeśli tak dłużej potrwa.
I od tej pory zamienili niejedno ostre słowo między sobą, zwłaszcza odkąd na jaw wyszło, że dla Raniera to właśnie największą uciechę stanowi, co najbardziej przykre Franczesce.
W pracowni Raniera zajęty był ułomny i kulawy czeladnik, nieborak ten kochał się w Franczesce nim jeszcze była zamężną, uwielbiał ją też i później. Raniero wiedząc o tym miał osobną przy-