Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/181

Ta strona została przepisana.

go od tak dawna się obawiał i odprawiwszy swoich ludzi od roboty kazał im uzbroić się i dom szczelnie pozamykać. Sam zaś udał się do Raniera.
— Córka moja wróciła dziś do mnie prosząc, aby nadal w domu moim pozostać mogła — rzekł Jakub, wchodząc do pracowni zięcia. — Ufam tedy danemu mi przed rokiem słowu, że do powrotu zmuszać jej nie będziesz.
Raniero nie biorąc widocznie całej sprawy zbyt poważnie, wyrzekł niedbale:
— I bez żadnych przyrzeczeń nawet, nie śniłoby mi się przytrzymywać w domu kobiety, która ze mną pozostać nie chce.
Wiedział jak bardzo kochała go Franczeska i myślał w duchu:
— Nim wieczór zejdzie będzie u mnie z powrotem!
Ani tego, ani następnego dnia nie pokazała się jednak. Trzeciego dnia wyruszył Raniero, ścigając bandę zbójecką niepokojącą już od dawna florentyńskich kupców wędrownych. Udało mu się schwytać opryszków i przywieść ich w pętach do miasta.
Przez dni kilka siedział cicho, póki nie nabrał przekonania, że wieść o jego rycerskim czynie po całem mieście się rozniosła. Wbrew jego nadziejom, nie przywiodło to Franczeski pod dach domowy.
Raniero byłby ją najchętniej siłą prawa i gwał-