Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/189

Ta strona została przepisana.

ne — powiedział. Ale Pan Jezus nie dawał się odwieść od swego mniemania.
— Piotrze, Piotrze! — powiedział uroczyście. Spamiętaj sobie, że odtąd ten rycerz stanie się pobożniejszym od Gotfrida! Skądże zaczerpnąć ludziom łagodności i pobożności, jak nie z mojego grobu? Zobaczysz, że Raniero będzie wspomagał wdowy i więźniów w niedoli. Zobaczysz, że będzie czuwał nad chorymi i strapionymi, tak jak teraz czuwał nad płomykiem świecy poświęcanej.
Na te słowa wybuchnęła gromka salwa śmiechu naokół. Wydawały się one nieskończenie zabawne, wszystkim, którzy znali życie Raniera i jego wybryki. Ale jemu samemu wszystkie żarty i śmiechy były wprost nieznośne. Zerwał się chcąc ugodzić trefnisia, lecz równocześnie potrącił tak gwałtownie stół, który stanowiły drzwi jakieś, położone na skrzyżowanych dylach, że się zachwiał, a świeca upadła na ziemię. Teraz dopiero wydało się, jak bardzo zależało Ranierowi na tym, aby utrzymać ów płomyk, podniósł świecę i płomyk jej poprawił.
Gdy się jednak ze świecą uporał i napowrót ją prosto ustawił, trefniś już był umknął z namiotu. Wtedy Raniero ochłonąwszy powiedział sobie, że nie warto uganiać za błaznem po ciemnej nocy. Przyjdzie on jeszcze na moje ręce, pomyślał i usiadł na ławie spokojny.
Biesiadnicy naśmiawszy się dowoli, chcieli żart