Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/204

Ta strona została przepisana.

czynić, aby i mój nie zgasnął przedwcześnie?
— Przyjacielu, ciężkie to zadanie rzekł Raniero — choć rzecz tak marna na pozór! Odradzałbym ci tego. Takiemu płomykowi trzeba się oddać wyłącznie. Jeśli macie skłonność ku jakiej damie, trzeba się jej wyrzec, hulanki, napitki, tak samo... O niczym innym nie myśleć, niczym się nie zajmować tylko pieczą nad płomykiem. W podróży ani chwili wytchnienia.
Choćby z tysiącznych niebezpieczeństw wyjść cało, nigdy o płomyk taki spokojnym być nie można, nigdy czuć pewności, że następnej chwili nie zgaśnie. Na takie rzeczy trzeba być przygotowanym.
Ale Robert Taillefer rzekł: rzucił dumnie głową.
— Czegoś ty dokazał w imię twego płomyka, tego się i ja podjąć potrafię mojemu ku czci!

Raniero wrócił do Włoch. Jechał samotny górską drogą, kiedy zabiegła mu drogę kobieta jakaś prosząc o ogień ze świecy.
— Ognisko mi zgasło — mówiła — dzieci głodne. Pożycz mi ognia, żebym im mogła chleba upiec.
Wyciągnęła już rękę ale Raniero usunął ją nie chcąc pozwolić, aby świeca jego zanieciła jakikol-