Gdy jednak Raniero próg kościelny przekroczył, powstał wiekowy człowiek i zaszedł mu drogę. Był to Odo, ojciec czeladnika, który pracował w warsztacie jego i przezeń się ongiś obwiesił.
Gdy się ten człowiek zbliżył do biskupa i do Raniero skłonił się przed nim, po czym wyrzekł tak głośno, że wszyscy mogli go usłyszeć:
— Jest to wielka dla Florencji uroczystość, że Raniero doniósł święty ogień aż z Jerozolimy do nas. Tego nigdy przedtem nikt nie dokazał. Może niejeden powie, że to niemożliwe. Dlatego proszę, aby oznajmiono całemu zebranemu ludowi, jakich to świadków i jakie dowody ma na to Raniero, że to istotnie płomień zapalony w Jerozolimie!
Usłyszawszy to Raniero, rzekł:
— Bóg mi świadkiem! Innych nie mam. Odbyłem drogę sam jeden. A puszcze i dzikie ostępy nie przyjdą świadczyć za mną.
— Raniero jest rzetelnym człowiekiem — rzekł biskup — dajemy wiarę jego słowom.
— Raniero mógł sam przewidzieć, że wątpliwości powstaną — rzekł Odo — zapewne sam jeden nie jechał. Giermkowie jego mogliby poświadczyć.
Wtedy wyszła Franczeska z tłumu i podbiegła do Raniera.
— Na co świadków! — zawołała. — Wszystkie niewiasty florenckie przysięgną, że on prawdę mówi.
Wtedy uśmiechnął się Raniero, a twarz jego ro-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/212
Ta strona została przepisana.