Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/213

Ta strona została przepisana.

zjaśniła się na chwilę. Zaraz jednak wzrok i myśli jego zwróciły się do płomyka świecy.
W kościele zrobił się zgiełk wielki. Jedni wołali, że nie dozwolą zapalić świec na ołtarzu, zanim da dowód prawdy. Do tych przyłączyli się dawni jego wrogowie.
Wtedy przemówił Jakub degli Uberti, biorąc jego stronę.
— Sądzę, że wszyscy tu wiemy, iż między mną a zięciem moim nie nadto wielka panowała przyjaźń — rzkł — teraz jednak tak ja, jak. i synowie moi ręczymy za niego. Wierzymy, że tej rzeczy dokonał istotnie i wiemy zarówno, że ten, który był zdolny wytrwać w takim przedsięwzięciu, musi być człowiekiem rozsądnym, rozważnym i szlachetnym jakiego miło do członków rodziny zaliczyć.
Jednak Odo i wielu innych postanowili nie dopuścić Raniera do pożądanego celu. Zbili się w zwartą gromadę i łatwo było poznać po ich minach, że nie ustąpią.
Raniero wiedział, iż w razie walki staraliby się przede wszystkim zagasić płomyk. Podniósł więc świecę jak mógł najwyżej.
Wyglądał śmiertelnie znużony i rozpacz miał w oczach. Poznać było można, że jakkolwiek gotów do walki, to jeno porażki niechybnej czeka. Na nic by się już zdało choćby nawet światło u ołtarza zapalił, skoro Odon budząc wątpliwości, zadał mu raz śmiertelny! Wszakże nieufność raz