niż władza Cyrusa albo Aleksandra. Wtedy rzekli do siebie:
— „Pójdźmy do rodziców nowonarodzonego i opowiedzmy im cośmy widzieli. Może nas nagrodzą kiesą ciężkich syklów, albo złotym naramiennikiem”.
Ujęli długie swe kije wędrowne i wyruszyli w drogę. Szli przez miasto precz za bramę, tu zawahali się chwilę, gdyż rozlegała się przed nimi wielka pustynia, której ludzie nienawidzą. Wtedy zobaczyli, że nowa gwiazda rzuca wąską smugę światła na piasek i pełni ufności poszli za gwiazdą, jak za drogowskazem. Przez całą noc szli przez wielkie pola piasku a idąc rozmawiali o nowonarodzonym królu; sądzili, że go zastaną w kolebce ze złota, igrającego drogimi kamieniami. Skracali sobie godziny wędrówki układając, jak to staną przed ojcem jego, królem i przed jego matką, królową i jak im powiedzą, że znaki na niebie przepowiadają ich synowi władzę i moc, piękność i powodzenie większe niż chwała Salomona.
Pysznili się tym, że Bóg ich wybrał, aby oglądali gwiazdę. Mówili do siebie, że rodzice nowonarodzonego nie mogą ich mniej wynagrodzić jak dwudziestu kiesami złota, a może im nawet tyle dadzą, że nigdy więcej nie zaznają już męki ubóstwa.
— Czyhałam wtedy jak lew na pustyni, — ciągnęła Susza dalej, — aby się rzucić z całą katuszą pragnienia na tych wędrowców; a jednak uszli mi,
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/30
Ta strona została skorygowana.