Daleko na jednej z pustyń Wschodu rosła przed wielu, wielu laty palma niesłychanie stara i niesłychanie wysoka. Ktokolwiek przez pustynię wędrował, musiał stanąć i podziwiać ją, gdyż była o wiele wyższą niż inne palmy! Zwykle mawiano o niej, że pewno przerośnie obeliski i piramidy.
Kiedy wielka palma stała tak sobie w samotności, patrząc w dal pustyni, ujrzała jednego dnia coś takiego, co sprawiło, że potężną koroną liści potrząsała ze zdziwienia na smukłym swym pniu. Tam od brzegu pustyni szło dwoje samotnych wędrowców. Byli jeszcze w oddaleniu takim, w jakim wielbłądy mają pozór mrówek, jednak w każdym razie byli to ludzie. Ludzie obcy w pustyni, gdyż palma znała mieszkańców puszczy — mężczyzna i kobieta, bez przewodnika, bez zwierząt jucznych, bez namiotu i bukłaków na wodę.
— Zaiste, — rzekła palma do siebie — ci ludzie przyszli tu, aby zamrzeć.
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/60
Ta strona została przepisana.
UCIECZKA DO EGIPTU