Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/76

Ta strona została przepisana.

nieść godność króla, niż troski i niebezpieczeństwa? Zawsze powtarzałem, że tak dla niego jak i dla nas najlepszym byłoby, żeby nigdy niczym innym nie chciał zostać, jak cieślą w Nazarecie.
— Od jego piątego roku, — rzekła matka zadumana ustały cuda koło niego. A on sam nie przypomina sobie nic z tego, co się działo w jego najwcześniejszym dzieciństwie. Jest on teraz zupełnie dzieckiem między innym dziećmi. Niech się wola Boża przede wszystkim pełni, ale zaczynam mieć prawie nadzieję, że Pan w łasce swojej kogo innego przeznaczył na te wielkie godności, a mnie syna zostawi.
— Co do mnie, — odparł mężczyzna, — to pewny jestem, że wszystko dobrze będzie, jeżeli tylko on nie dowie się o znakach i cudach, jakie się działy w pierwszych latach jego życia.
— Nigdy z nim nie mówię o tych dziwnych rzeczach, — odparła kobieta. Mimo to obawiam się, że bez mojej przyczyny może zajść coś takiego, co mu da poznać, kim jest. Przede wszystkim obawiałam się, prowadzić go do tej świątyni.
— Możesz być spokojna, niebezpieczeństwo minęło, — rzekł mężczyzna. — Wkrótce będziemy go mieli z powrotem w Nazarecie.
— Bałam się uczonych w piśmie z tej świątyni, — dodała matka. — Bałam się wróżbitów, którzy tu oto siedzą na swych matach. Zdawało mi się, że gdy stanie przed nimi, oni pochylą się przed nim i powitają go jako króla żydowskiego. To