Salomon zasypać podczas budowy świątyni, nie przerzucił mostu ponad nią, ani otoczył głębi szeroką kratą. Zamiast tego przeciągnął nad czeluścią, kilka łokci długą, klingę stalową ostrzem do góry. Po nieskończenie długich, latach, i zmianach, klinga leżała jeszcze nad przepaścią. Zjedzona już prawie rdzą, słabo przytwierdzona na końcach, drżała i chwiała się, jeżeli kto ciężkim krokiem szedł przez dziedziniec.
Gdy matka prowadziła chłopca na około przepaści, zapytał ją:
— Co to za most?
— Król Salomon go urządził, — odparła matka — nazywamy go mostem do raju. Jeżeli nad przepaścią przejść potrafisz po tym drżącym moście, którego ostrze tak cienkie jak promień słoneczny, to możesz być pewnym, że pójdziesz prosto do raju.
Uśmiechnęła się śpiesząc dalej, ale chłopiec zatrzymał się, dumając nad wąskim, drżącym brzeszczotem, aż go matka odwołała.
Poszedł, ale westchnął z żalem, że mu wcześniej tych rzeczy nie pokazała, byłby miał czas przypatrzyć się im dokładnie.
Szli teraz nie zatrzymując się, aż do wielkiego portyku u wnijścia gdzie pięć rzędów kolumn się wznosiło. W kącie stały dwie kolumny z czarnego marmuru na wspólnej podstawie zsunięte tak blisko siebie, że zaledwo można było źdźbło słomy pomiędzy nie wetknąć. Stały wyniosłe i majesta-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/79
Ta strona została przepisana.