Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/82

Ta strona została przepisana.

tedy nieruchomo z godzinę może przed kolumnami, ale nie wiedział wcale jak długo. Zdawało mu się, że zaledwie chwil parę pogląda na nie.
Zdarzyło się jednak, że we wspaniałej kolumnadzie, gdzie chłopczyk się zabawił, zgromadziła się wysoka rada sędziów, aby w sporach narodu pośredniczyć. Cały portal pełen był ludu. Ci ze skargą o naruszenie granic, ci o owce porwane ze stada a znaczone potem fałszywie, inni znowu domagający się zwrotu pieniędzy od swych dłużników.
Między innymi nadszedł bogacz, strojny w powłóczyste purpurowe szaty i przywiódł przed sędziów ubogą wdowę; miała mu być dłużną kilka syklów srebra. Biedna kobieta zawodziła głośno wołając, że bogacz niesłusznie ją oskarża, gdyż dług spłaciła. Teraz zmusza ją do powtórnej spłaty, a jeżeli sąd uzna ją winną, wtedy oddać mu będzie musiała córki swoje jako niewolnice, gdyż nie jest w stanie zapłacić.
Najwyższy sędzia zwrócił się tedy do bogacza i zapytał:
— Czy możesz przysiąc na to, że ci ta kobieta jeszcze pieniędzy nie oddała?
Wtedy odrzekł bogacz:
— Panie, wszak jestem zamożnym człowiekiem. Czyżbym się trudził, żądać od biednej wdowy pieniędzy, gdybym nie miał prawa do tego? Przysięgam ci, że tak jak nikt nie przeszedł przez bramę sprawiedliwości, tak ona długu nie oddała.