Sędziowie słysząc to, uwierzyli jego słowom i wdali wyrok, aby wdowa córki swe oddała mu w niewolę.
Ale chłopczyk siedząc opodal, słyszał to wszystko. Pomyślał sobie w duchu: Jakżeby to dobrze było, gdyby się kto przez tę bramę przecisnąć potrafił! Bogacz nie mówił prawdy. Tak mi żal tej starej niewiasty, która córki swe musi oddać w niewolę.
Skoczył na podstawę bliźnich kolumn i zajrzał przez szparę.
— Ach! gdybyż to nie było zupełnie niemożliwym! — pomyślał.
Tak był zmartwiony dolą staruszki, że nie myślał w tej chwili nad tym, jako trzeba być sprawiedliwym i bez grzechu, aby tędy przejść. Dla tej ubogiej tylko, chciał tego dokazać.
Wparł ramię w zagłębienie między kolumnami, jakby torując sobie drogę.
W tej chwili wszyscy zgromadzeni spojrzeli ku bramie sprawiedliwości. Sklepienia zagrzmiały bowiem, kolumny zgrzytnęły rozsuwając się w prawo i w lewo, o tyle właśnie, że szczupłe ciało chłopca prześlizgnąć się zdołało.
Wtedy nastało wielkie zamieszanie i zdumienie w tłumie.
W pierwszej chwili nikt nie wiedział co mówić. Ludzie stali wokoło osłupiali, gapiąc się na małego chłopca, który uczynił tak wielki cud. Pierwszy, który się opamiętał był najstarszy sędzia. Za-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/83
Ta strona została przepisana.