na, jeżeliby jagnię ofiarowano, — myślał w duchu.
Staruszek odszedł zasmucony z dziedzińca, ale chłopiec wstał, przystąpił do drżącego mostu i postawił nogę na ostrzu.
Wcale nie myślał o raju dla siebie. Całym pragnieniem jego było, dopomóc ubogiemu.
Cofnął jednak stopę gdyż zastanowił się: to niemożliwe. Most jest stary, zupełnie zardzewiały, nie uniósłby mię nawet.
Ale raz jeszcze wyobraził sobie biedaka, którego syn leży w śmiertelnej chorobie i znowu postawił nogę na ostrzu klingi.
Wtedy spostrzegł, że przestała drżeć i pod stopą odczuwał pewną podstawę. A kiedy krok uczynił, poczuł, że powietrze wkoło unosi go, tak, że nie mógłby upaść. Niosło go, jakgdyby był ptakiem, co skrzydła ma rozwarte.
Stal jednak wydała pod jego stopami drżący, czysty ton, a ktoś z tych co stali na dziedzińcu, oglądnął się słysząc ten głos. Krzyknął, a teraz obejrzeli się wszyscy i ujrzeli małego chłopca idącego po stalowym ostrzu.
Zadziwienie i przerażenie obecnych było ogólne. Pierwsi opamiętali się kapłani. Natychmiast posłali po biedaka, a kiedy powrócił powiedzieli do niego:
— Pan Bóg uczynił cud, aby nam pokazać, że przyjmie twoją ofiarę. Dawaj twoje jagnię, ofiarujemy je!
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/86
Ta strona została przepisana.