siedzieli, i nazwał go szalbierzem. Duch mu zdradził, mówił dalej, świątobliwy kapłan, że on nie jest izraelitą tylko obcym. Pytał go tedy, dlaczego pod przybranym imieniem wkręcił się między uczniów jego.
Wtedy obcy młodzieniec powstał i rzekł, jako wędrował przez puszcze i morza dalekie, aby zaczerpnąć prawdziwej mądrości i naukę o Bogu jedynym głoszoną, posłyszeć.
— Dusza moja usychała z tęsknoty, — mówił do świętobliwego męża, — ale wiedziałem, że mnie nie pouczysz, jeżeli się nie opowiem Hebrajczykiem. Skłamałem, aby zbyć się mojej tęsknoty. Błagam cię zostaw mnie przy sobie.
Ale mąż świątobliwy powstał i podniósł ramiona ku niebu.
— Nie zostaniesz ty przy mnie tak, jak nie powstanie nikt co by zatrąbił na miedzianej trąbie, którą zwiemy głosem książęcia światów. Nie wolno ci nawet stąpić w próg świątyni, bo jesteś poganinem. Śpiesz i uchodź, inaczej tamci uczniowie rzucą się na ciebie i rozedrą cię na sztuki; obecność twoja plugawi świątynię.
Ale młodzieniec nie ruszył się z miejsca i rzekł:
— Nie pójdę nigdzie, gdzie dusza moja nie znajdzie pokarmu. Wolę raczej zginąć u twoich stóp.
Zaledwie padły te słowu porwali się uczniowie świątobliwego męża, aby natręta wypędzić. Po-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/88
Ta strona została przepisana.