Strona:Selma Lagerlöf - Legendy Chrystusowe.djvu/96

Ta strona została przepisana.

lu lat opuszczona może być równie twoją, tak moją własnością. Nie mam prawa usuwać cię stąd.
— Jednak twoja to ojcowizna, — rzekł wincerz — z pewnością masz do niej więcej praw, niż ja. Zresztą myśmy młodzi, a tyś wiekowa. Zostań, my zaś odejdziemy.
Staruszka słuchając tej mowy, miała pozór nadzwyczaj zdziwionej. Zwróciwszy się na progu patrzyła w mężczyznę, jakby słów jego nie rozumiejąc.
Poczem ozwała się młoda kobieta :
— Jeżelibym śmiała słowo jakie wtrącić w tej sprawie, — rzekła do męża, — to prosiłabym cię, abyś zapytał, czy ta staruszka nie chciałaby nas uważać za swoje dzieci i zostać z nami, a my byśmy ją pielęgnować mogli. Jakżeby to było, gdybyśmy odeszli zostawiając ją w samotności. Straszny to los zostać opuszczoną w pustyni! Tak jakbyśmy ją na śmierć głodową skazali.
Staruszka zbliżyła się do obojga, wpatrując się w nich badawczo.
— Dlaczego przemawiacie do mnie słowami litości! — spytała. — Dlaczego czynicie miłosierdzie! Wszakże jesteście mi obcy.
— Dlatego, żeśmy doświadczyli miłosierdzia, — odrzekła młoda kobieta.