Nie myślał o opuszczeniu stanowiska, na którym pełnił obowiązek, a jednak lada chwila mógł upaść bez życia. Wszystko jedno — to służba.
Nagle mały chłopczyk zbliżył się do niego. Wiedział on doskonale, że strażnik przy bramie nie należy do jego przyjaciół, i trzymał się zwykle z daleka. Dziś jednak podbiegł szybko, popatrzył na niego uważnie, znów poskoczył za drogę, a po chwili wrócił niosąc w złożonych rączkach trochę wody.
— Cóż to znowu za koncept! — mruknął oburzony żołnierz. — Skąd mu przyszło do głowy przynosić mi wody? Bezrozumne stworzenie! Nie wie nawet, iż rzymski legionista nie lęka się upału. Co za mania pomagać wszystkim, którzy go o to nie proszą? Obejdę się bez twojej dobroci, mój mały. Wolałbym, żeby takich jak ty, wcale nie było na świecie.
Chłopczyk tymczasem szedł bardzo ostrożnie mocno ściskając paluszki, ażeby woda nie uciekła między nimi. Oczy miał wlepione w ten chłodzący napój i dlatego nie widział, iż żołnierz stoi gro-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.